poniedziałek, 27 października 2014

Rozdział 2:

Olivia:

 Uch,wreszcie w domu. Jak dobrze,że 2 września wypada akurat dziś,w piątek. Przynajmniej będę miała weekend bez niejakiego Ashton'a Irwin'a. Wystarczył jeden dzień z tym chłopakiem żebym mogła stwierdzić,że go nie lubię. No,bo proszę bardzo: chamski,prostolinijny (aż za bardzo),arogancki. Jak na razie nic dobrego nie wynikło.
Moje rozważania przerwał dzwonek telefonu. To pewnie Jessica,jak zwykle. Tak myślałam dopóki nie spojrzałam na ekran iPhone'a.
*numer zastrzeżony*
Odbierać? A może nie? Dobra,zaryzykuję.
-Halo? Z kim rozmawiam?- Mój głos brzmiał pewnie,a przynajmniej tak myślę. No,bo czego się mogę spodziewać? Jakiegoś dzieciaka?
-Cześć Olivia,dobrze cię słyszeć. Co robi moja zajebiście seksowna królewna?- No nie! Ashton. Jak on zdobył mój numer? Nie wystarczy mu już to,że męczy mnie w szkole?
-Skąd wziąłeś mój numer?! Czego ty ode mnie chcesz,nie masz dość zabawy? - w tej samej chwili w słuchawce,jak i za sobą usłyszałam szyderczy śmiech.
Co. On. Tu. Robi. Wiem,że jest nieprzewidywalny jako morderca,ale żebym nie mogła mieć otwartego okna?! Zamiast okazać odwagę i nieprzystępność,to wypuściłam z ręki telefon tym samym upuszczając go z trzaskiem na podłogę.
-Witaj kochanie.- Zaśmiał się po czym zaczął do mnie podchodzić. Boże nie. Czemu ja? Już raz przeżyłam koszmar. Nie chcę po raz kolejny.
-Błagam cię,nie rób mi nic. Przepraszam,że ci kazałam się zamknąć. Nie rób mi nic,proszę...- Czułam jak od środka we mnie się gotowało od emocji. Czy wypełnia mnie strach? Tak,po same brzegi. Co jeśli poderżnie mi gardło lub strzeli mi kulkę w głowę,a może mnie udusi,zgwałci?
-Spokojnie królewno,nic ci nie zrobię. No dobra,na pewno nie skrzywdzę.- Chłopak był blisko,zbyt blisko. Irwin przycisnął mnie do drzwi,a następnie wyszeptał. - Przeprosiny przyjęte,no prawie. Przyjmę je,jeśli wezmę sobie to co chciałem od początku.
Wiedziałam co chce zrobić. Pocałować mnie. Rozum mówił mi: *Zrób coś,byle co,ale nie może cię pocałować!*,natomiast serce zupełnie coś odwrotnego: *Pozwól mu na to. Może on wcale nie jest taki zły pomimo wszystko? Może on potrzebuje ciepła i bliskości?".
Walczyłam chwilę z myślami,ale po niespełna 15 sekundach wygrał rozum. Odzyskując panowanie nad sobą gwałtownie odepchnęłam Ashton'a.
-Co ty do kurwy nędzy robisz?! - To co zrobiłam tylko go rozwścieczyło. No,ale przecież nie pozwolę żeby jakiś koleś mnie obmacywał,a w dodatku całował. Przecież to jakiś gangsta,który się na mnie uwziął. - O nie! Nie pozwolę się w ten sposób traktować! A ty Olivio nie masz prawa zachowywać się wobec mnie jak pieprzona suka!!!
-Przestań! Wynoś się stąd i to w tej chwili! - Do moich żył napłynęła adrenalina przez co myślałam,że mogę więcej zdziałać. Myliłam się i to bardzo. Konsekwencje tego były dla mnie bolesne. Dosłownie bolesne.
- O nie kochana,tak ze mną to ty pogrywać nie będziesz. - Syknął z wrednym uśmieszkiem na twarzy,który nie wróżył nic dobrego.
 Chłopak bez namysłu rzucił się w moją stronę by potem jedną z dużych dłoni zacisnąć na biodrze,a drugą na na linii szczęki. Jego place nieprzyjemnie wbijały się w moje ciało na co zareagowałam stłumionym jękiem. Irwin'a wcale to nie zmartwiło. Wręcz przeciwnie,zmotywowało go to tylko do dalszych działań.
 Gdy on tak się bawił moimi uczuciami.. Ja umierałam ze strachu.


Ashton :

   Czułem pożądanie i wściekłość jednocześnie,co przelewałem na Olivię. Jakaś cząsteczka mnie krzyczała żebym tego nie robił, bo stracę jej zaufanie.. A przynajmniej te minimalne szanse, które mogły je zbudować. Odrzuciłem jednak zdrowy rozsądek,bo przewagę miał nad nim ta ciemna strona. 

  Zaciskając dłonie na szczęce oraz biodrze dziewczyny oblizałem ciepłe usta. Mmm, jak ja teraz mam na nią ochotę... Po co sobie żałować? I tak mnie nienawidzi.
W jednej chwili wlepiłem usta w jej delikatne,aksamitne wargi. Och,smakują tak dobrze. 
Do moich uszu dotarł jedynie stłumiony pisk. Jakoś mnie to w tej chwili nie obchodziło. Delektowałem się jedynie chwilą,ciepłem jej ust,a także podnietą,które co raz bardziej we mnie rosła.
 Uch,debilne sumienie darło mordę,że to podchodzi pod delikatny sadyzm. Próbowałem usilnie zagłuszyć głos w mojej głowie,ale rósł w siłę. Czy tego chciałem ,czy też nie. A nie chciałem,nie chciałem słuchać niczego. Często dobrze mi było z tym jaki jestem,czyli zły,do głębi przepełniony ciemnością. Choć czasami wydaje mi się, że trochę człowieczeństwa we mnie jeszcze zostało. No, bo skąd by brał się głos dobra?
Coś mnie tknęło,aby oderwać usta i spojrzeć jej prosto w oczy. Zrobiłem to. Patrząc w przepiękne tęczówki Olivii dostrzegłem coś co mnie przeraziło, wręcz sparaliżowało, lecz mój uścisk wcale nie poluźnił się, ale zacieśnił.

Olivia :

   Strach i ból. To jedyne co do pewnego momentu czułam. Choć chciałam za wszelką cenę przeobrazić ten pocałunek w coś choć trochę miłego, to nie mogłam. Irwin robił to w tak gwałtowny, nachalny oraz bolesny sposób, że nic dobrego z tego nie mogło wyniknąć. 

 W pewnym momencie Ashton przestał mnie całować, a zastąpił to intensywnym wpatrywaniem się w moje oczy. O co temu chłopakowi chodzi? Kompletnie go nie rozumiem. Ból fizyczny zadawany przez chłopaka co raz bardziej dawał we znaki, a ja tylko czułam, że za chwilę wybuchnę płaczem.
- Ashton, błagam puść mnie! To bardzo boli. - Po policzkach zaczęły mi swobodnie spływać łzy. Czułam jak skóra dosłownie piekła i napinała się. Jedyne czego teraz pragnęłam to uciec od tego człowieka. To już nie chodzi o bolesność fizyczną jaką mi zadawał, ale również psychiczną. To nie tylko strach, ale też coś, czego nie potrafiłam opisać. Coś podpowiadało, że w jakiś sposób mi na nim zależało. Wiem, to wydaje się być naprawdę dziwne,no po pierwsze prawie go nie znam, a po drugie to morderca... Jednak coś mnie przekonywało, że on potrzebuje pomocy, ciepła, drugiej szansy, a może nawet czułości. 
- Ash ,proszę... - Szepnęłam bezradna.

Ashton :

Gdy wreszcie dotarło do mnie jak wieli sprawiam jej ból, puściłem jej ciało natychmiastowo. Oczy miała zaszklone od łez, wargi trzęsące od strachu,a cerę i wyraz twarzy jakby miała stracić zaraz przytomność.

-Ja... Umm... - Serio, pierwszy raz zdarzyło mi się,że nie wiem co powiedzieć. Zamiast tego znowu zbliżyłem się do Olivii, na co ona zatrzęsła się tylko ze strach. - Ccsssi, spokojnie. Nie zrobię ci nic. Proszę cię uwierz mi..
-N..nie zbliżaj ss.. - Nie dałem jej skończyć, bo nie chciałem patrzyć jak z mojej winy cierpi. Zręcznie ominąłem sprzęt nas dzielący i wciągnąłem ręce w stronę roztrzęsionej dziewczyny.

Olivia :

   Ashton stał tak z otwartymi ramionami. Nie wiedziałam jak to odebrać. Przed chwilą używał wobec mnie przemocy,a teraz chce mnie pocieszyć. Jednak pomimo niechęci jaką do niego żywiłam potrzebowałam go. Tego rzekomo bezdusznego gangstera.

Łzy samoistnie zaczęły na nowo płynąć po policzkach, a ja na oślep podbiegłam do Ash'a i wtuliłam się w jego tors. Pachniał drogimi męskimi perfum, ale to zupełnie nie przeszkadzało moim nozdrzom. Wręcz przeciwnie, upajałam receptory zapachowe wonią pochodzącą od Irwin'a. Nie do wiary, że jeszcze przed chwilą chciałam zniknąć stąd jak najdalej od niego, a teraz wtulam się w jego ciepłą pierś.
-Olivia.. Błagam, daj mi szansę. Przepraszam cię, nie wiem co we mnie wstąpiło. Tak, nie znasz mnie, ani ja ciebie,ale chcę żebyś wiedziała jedno. Chcę być dla ciebie i żebyś ty była dla mnie. Wybacz mi. - Te słowa uderzył we mnie niczym grom z jasnego nieba. Z jednej strony nie wiadomo czego można się po takim człowieku spodziewać. Przecież on zabił własnego ojca. Choć z drugiej strony... Jeśli ten Ashton Irwin nie miał sumienia, to czy by dobrowolnie mnie puścił, przeprosił, a w dodatku prosi mnie o szansę. Czemu by nie spróbować? Jak to mama mawiała *Każdy ma prawo, aby naprawić swoje błędy.* . 
-Dobrze Ashton. Dam ci szansę, ale nie spieprz tego, bo kolejnej nie będzie. - Stwierdziłam najbardziej stanowczo na ile potrafiłam. Stwierdziłam i tak też postanowiłam.
-Dobrze. - Jedynie taką odpowiedź usłyszałam. Złożył jeszcze tylko delikatny pocałunek na moim policzku i już go nie było. 

~forever~

  Jest poniedziałek. Do lekcji zostało jakieś 12 minut,a Irwin'a jeszcze ani śladu. Od tak niedawna już tyle się zmieniło. Zdążyłam go już nienawidzić, a teraz myślę, że mogę go polubić. 

Nie minęły nawet 3 minuty, a w talii poczułam czyjeś silne ręce. 
-Cześć przyjaciółko. - Ashton przechylił głowę do mnie by ucałować mnie w policzek na przywitanie.
- O,hej Irwin. - uśmiechnęłam się przyjaźnie. - Ashti, nie powinieneś mnie tak przytulać, ludzie się gapią.
-Och tak, jasne, przejmuj się tymi pojebami. Nie wiedzą nic na mój temat poza mediami, które i tak podają kurewsko przekłamane informacje. - Chłopak od razu spochmurniał na moją reakcję. Uch, ale jestem głupia, po co zwracam uwagę na tych ludzi skoro nawet nie znam 3/4 z nich. W cholerę z ich zdaniem.
- A wiesz co? Masz rację, niech sobie myślą co chcą. - Uśmiechnęłam się szeroko, a następnie wtuliłam w tors blondyna.

Staliśmy tak wtuleni w siebie do końca przerwy. Wiem, to z pewnością dziwnie wyglądało, ale jakoś nie obchodzi mnie to. W sumie przez cały czas ktoś się na nas gapił, a co jakiś czas odważniejsi rzucali jakieś teksty typu *Black zeszmaca się z gangstą.* . 

To podłe, że oceniają nie mając pojęcia praktycznie nic na temat Ashton'a ,mój, a co większa z tym, naszych relacji. Ludzie są podatni na przyjmowanie za prawdziwe to co mówi większość nawet jeśli jest inaczej. 
-Heeeej Olivia. Mogę cię na słowo zabrać? -  Do moich uszu dotarł głos najlepszego przyjaciela Shane'a Winter'a.
- Jasne. - Rzuciłam i poszłam za ciemnowłosym.
-Livia, co ty do cholery wyprawiasz?! Mizdrzysz się z jakimś pierdolonym mordercą! - Winter nie wytrzymał i wybuchł gniewem. Och, kolejny, który próbuj udowodnić swoje racje.
-Nie wtrącaj się Shane!! To nie twoja sprawa. Będę robiła to na co mam ochotę. - syknęłam przez zaciśnięte zęby. Odkąd pamiętam nienawidziłam, kiedy ktoś za wszelką cenę próbował mi coś wmówić. To nie tak, że nie uznaję czyjejś racji. 
- Owszem, to jest moja sprawa. Jesteś moją przyjaciółką. - Brązowooki chwycił mnie boleśnie za ramiona.
- Ał, to boli, puść! - Wrzasnęłam natychmiast ściągając na nas uwagę czujnego Ashton'a. 
Blondyn pojawił się tak szybko jak wystrzelony z procy pocisk.
- Puść ją frajerze. Nie widzisz, że ją to boli? - Chłopak aż kipiał złością pomimo, że widocznie starał się nie pokazywać tego. - Do kurwy nędzy powiedziałem puszczaj! 
Shane najwidoczniej wystraszył się, ponieważ rozluźnił uścisk, następnie potulny jak sarenka odszedł. 
-Nic ci nie jest? - Spytał zatroskany Irwin.
- Nie. Dziękuję za pomoc. -

~forever~

_____________________________________________-

Yeaaaah, jest i rozdział 2. Przyznacie chyba, że jest delikatny dreszczyk emocji na początku? :) Jak myślicie? Jakie będą dalsze losy Ashton'a i Olivii? Na wasze teorie czekam w komentarzach pod rozdziałem. 

Pozdrawiam. xoxo

Calum's Angel

2 komentarze: